Duchowość kontra inteligencja

Autorem poniższego artykułu jest Steve Pavlina. Na język polski tekst przetłumaczyła Anna Skwarek.

Steve Pavlina
Duchowość kontra inteligencja

Czy pomiędzy duchowością a inteligencją istnieje nierozerwalny konflikt? Czy wciąż nie można ich ze sobą pogodzić? Czy musimy wybierać między duchowością, a racjonalnością, a nigdy oba naraz?

Kilka lat temu na te pytania odpowiedziałbym: tak. Ale dzisiaj widzę, że ten konflikt jest niczym innym jak iluzją. Właściwie sądzę, że inteligencja i duchowość ostatecznie podążają tą samą ścieżką. I nie chodzi tu o próbę zaprogramowania twojego umysłu przez religijną doktrynę, po czym przekonania cię do niej poprzez manipulowanie faktami. Mam na myśli, że obejmując z całej siły swój intelekt, w końcu poznasz znaczenie duchowości. Możliwe, że nie określisz tego w ten sposób, ale zauważysz, że osiągasz podobne efekty, jakie osiągają najbardziej rozwinięci ludzie.

Jeśli chodzi o pytanie: inteligencja kontra duchowość, problem powstaje z postrzeganego poczucia konfliktu między tymi dwoma, z założenia, przeciwieństwami. To wrażenie uniemożliwia nam ufać i podążać którąkolwiek ścieżką wystarczająco daleko. Pójdziemy jedynie tak daleko jednej lub drugiej strony, aż przeskoczymy z powrotem na poprzednią. Podążamy zarówno za intelektem, jak i duchowością, ale nigdy za obiema naraz. Oba są nieustannie oddzielane i separowane. Naszymi działaniami w świecie biznesu rządzi inteligencja; osiągamy najlepsze wyniki, gdy podejmujemy najbardziej inteligentne decyzje. Ale gdy wracamy do domu, medytujemy i zaczynamy zadawać sobie pytania typu: „Jaki jest cel mojego życia”? musimy kierować się innymi zasadami. W tym momencie rzekomo opuściliśmy terytorium intelektu, a weszliśmy do sfery duchowości. Próbujemy współdziałać z naszym zewnętrznym światem inteligentnie, a z wewnętrznym – duchowo.

Jednakże ten konflikt jest urojony. Jeśli miałbyś wystarczająco daleko podążać za swoją inteligencją albo przekonaniami duchowymi – naprawdę dojść jak najdalej – zobaczyłbyś, że skończysz w tym samym miejscu. Konflikt ów jest całkowicie wyimaginowany. Istnieje tylko w naszych myślach.

Pozwól, że wytłumaczę ci jak to możliwe, oraz jak zrozumienie tego wykorzystałem w swoim życiu.

Moje wychowanie padło prosto na stronę intelektualną. Moja matka była profesorką matematyki w college’u, a ojciec inżynierem aerokosmicznym. Moja rodzina była dość religijna, ale nigdy nie uważałem nas za rodzinę duchową. Dorosłem w mocnym poczuciu religijności – każdej niedzieli chodziłem do kościoła, a 12 lat nauki religii w szkole sprawiło, że trudno było ją ignorować, lecz dla mnie nie było głębszej duchowości pod owymi wpojonymi wierzeniami. Religia była po prostu kolejnym przedmiotem szkolnym, jak matematyka czy historia. Chodziło głównie o zapamiętywanie rzeczy, przestrzeganie skomplikowanych zasad i zaliczanie sakramentów, jak na przykład spowiedzi, gdy musiałem powiedzieć wszystkie moje grzechy nieznajomemu, po czym odprawić pokutę. Zanim skończyłem 17 lat, uświadomiłem sobie jak mało miałem w sobie religii, więc zostałem ateistą, co wywołało rozgoryczenie mojej rodziny. Myślę, że ta decyzja miała wielki sens. Nauczono mnie jak być inteligentnym i podejmować rozsądne wybory, podczas gdy moje wychowanie uznałem za wysoce nierozsądne. Na swój sposób prawdopodobnie myślałem, że naprawiam logiczny błąd popełniony przez moich rodziców. Wrażenie to tylko nabierało mocy po doświadczeniu ich reakcji na moją decyzję, która, jak prawdopodobnie możesz sobie wyobrazić, nie miała nic wspólnego z rozsądkiem. Cieszyłem się, że mogłem się wyprowadzić zaraz po ukończeniu liceum. I z wyjątkiem pogrzebów i ślubów (nie moich), nigdy więcej nie przekroczyłem progu kościoła.

W college’u studiowałem naraz informatykę i matematykę, dwa przedmioty, w których racjonalność pełni najważniejszą rolę. Miałem zwyczaj uważać ludzi duchowych za odrobinę dziwacznych – według mnie tracili tylko czas, nie dając wiele światu, oprócz kilku godnych uwagi wyjątków (ale co do nich też miałem wątpliwości). W moim umyśle ludzie duchowi byli mniej inteligentni, prowadzeni bardziej przez przelotne emocje, niż inteligencję i zdrowy rozsądek. Ogólnie uważałem tych ludzi za głupich i niekompetentnych; w najlepszym razie byli po prostu w błędzie. Poświęciłem się egzystencji całkowicie racjonalnej, unikając wszystkich tych duchowych i religijnych rzeczy.

Lata później zacząłem zastanawiać się, jak moje przekonania mogłyby tworzyć (zamiast jedynie obserwować) moje doświadczenie rzeczywistości. Zrozumiałem różnicę pomiędzy umacnianiem i osłabianiem poglądów. Stało się to po mojej dwudziestce dzięki różnym materiałom na temat rozwoju osobistego. Myśliciele tacy jak Earl Nightingale, Napoleon Hill, Norman Vincent Peale, Brian Tracy i Tony Robbins nauczyli mnie, że moje własne myśli i nastawienie będą miały istotny wpływ na moje wyniki. Jeśli uwierzyłbym, że mogę coś osiągnąć, prawdopodobieństwo powodzenia byłoby większe. Jeśli dałbym się pokonać w myślach, tylko utrudniłbym swój postęp.

Moja inteligencja zaczęła rezonować z tą myślą. Nie było trudne dostrzeżenie roli, jaką moje myśli odgrywały w osiąganiu efektów. Już widziałem na to dowody, zarówno w moim życiu jak i w życiu innych ludzi. Zobaczyłem, że dzięki utrzymywaniu pozytywnego nastawienia i koncentrowaniu się na tym, czego pragnąłem, osiągałem lepsze efekty, niż gdy byłem zatroskanym pesymistą. Uświadomiłem to sobie dzięki zdrowemu rozsądkowi, lecz był to dla mnie silny przełom, gdyż wcześniej nie zdawałem sobie sprawy, że moje nastawienie może grać tak kluczową rolę w moim życiu. Pierwotnie nie wiedziałem również, że mogę zmienić moje nastawienie, a co za tym idzie zmienić rezultaty moich działań. Gdy miałem około 21 lat, pomyślałem sobie: „Wow… Zatem lepiej będę się trzymał tego pozytywnego nastawienia. Lepiej skoncentruję się na tym, czego chcę. W przeciwnym razie zacznę po prostu sabotować samego siebie. A samo-sabotaż nie byłby zbyt inteligentnym posunięciem?”.

Gdy kontynuowałem lekturę kolejnych książek na temat osobistego rozwoju, koncepcja ta rozrastała się stopniowo poza jedynie utrzymywanie pozytywnego nastawienia. M.in. książka Tony’ego Robbinsa wprowadziła mnie w temat umacniania i osłabiania przekonań. Przykładowo, jeśli wierzę, że komputery są zbyt skomplikowane i zagmatwane, będę ich unikał. Jeśli natomiast będę miał przeciwne zdanie – pojmę technologię. To drugie przekonanie jest bardziej wspomagane, gdyż daje mi wybór korzystania z technologii, kiedy ta jest przydatna, podczas gdy z pierwszym pozostaje mi mniej opcji. Zdolność zrobienia czegoś jest bardziej inteligentnym rozwiązaniem niż niezdolność.

Podczas nauki w college’u stawałem się coraz bardziej ciekawy owej koncepcji umacniania i osłabiania przekonań, a szczególnie tego, jak moje myśli mogą wpływać na rezultaty, być może w sposób, z którego nawet nie zdawałem sobie sprawy. Nie było w tym duchowości. Na tym etapie wciąż byłem ateistą, a to była czysto intelektualna sprawa. Bardzo interesowałem się zarządzaniem czasem i produktywnością i zacząłem zadawać sobie pytanie: „Co jeśli moje obecne poglądy nie są najbardziej optymalnymi poglądami, jakie mogę mieć w tej chwili?”

Jako programista komputerowy widziałem gwałtowne postępy technologiczne od 10 roku życia, kiedy uczyłem się programować w BASIC na Apple II, do wieku 21 lat kiedy programowałem już w C++ na komputerze 486DX-50mhz. Rozpatrywałem więc te koncepcje pod względem analogii komputerowych. Mój fizyczny umysł był hardwarem. Moje przekonania i nastawienie były systemem operacyjnym (SO). A moje myśli (włączając w to te, które kierowały moimi działaniami) były programami (software). Software działa dzięki SO, który z kolei działa dzięki hardware. A jak możesz skonstruować lepszy komputer? Przez ulepszenie hardware’u. Choć byłoby świetnie ulepszyć swój mózg, nie widziałem zbyt wielu realnych możliwości z wyjątkiem diety i ćwiczeń. Lecz co z udoskonaleniem systemu operacyjnego? Pamiętam zmianę z MS-DOS 6 na Windows 3.1 i dostrzeżenie wielkiej różnicy między nimi. Komputerowy hardware był wciąż ten sam, ale przez ulepszenie systemu operacyjnego wszystko się zmieniło. Korzystałem z innych programów. Uzyskiwałem inne (prawdopodobnie znacznie lepsze) wyniki.

Pomyślałem: “A co, jeśli mógłbym ulepszyć system operacyjny mojego mózgu? Jak by wtedy działał?”. Do tego potrzebowałbym „ulepszenia” moich osobistych przekonań i nastawień. Znaczyłoby to przeprogramowywanie moich fundamentalnych poglądów na temat rzeczywistości. A to skłoniłoby mnie do myślenia o innych rzeczach (włączanie innych programów), które zagwarantowałyby inne rezultaty. Problem jednak tkwił w tym, że nie było dla mnie do końca jasne, które zmiany byłyby dobre, a które złe i czy ta cała sprawa była w ogóle warta mojej uwagi. Czy zmiana moich poglądów uczyniłaby dostrzegalną różnicę w efektach? Ale idąc trochę dalej tym komputerowym rozumowaniem, rozwinąłem w sobie podejrzenie, że mogę właśnie siedzieć nad ukrytą, intelektualną kopalnią złota…

Jaka jest istota dobrego ulepszenia SO? Otrzymujesz nowe właściwości. Twój software działa szybciej. Jesteś bardziej produktywny. Możesz w krótszym czasie robić więcej i osiągać lepsze efekty. A więc jeśli chciałbym ulepszyć SO mojego mózgu, to byłyby moje cele. W przeciwnym razie tylko traciłbym czas. Mógłbym nawet ryzykować niepowodzenie i gorsze wyniki (Windows Millennium Edition, ekhmn…).

Pomimo ryzyka, ta świadomość zachęciła mnie do podjęcia poszukiwania i odkrywania innych systemów przekonań – poszukiwania, które trwa do dziś. Zdecydowałem się na przytomne i rozważne przeprogramowywanie moich poglądów, by zobaczyć, jaki efekt wywarłyby inne systemy przekonań na moje rezultaty. Zacząłem bawić się moim systemem operacyjnym. Z zewnątrz wyglądało to jak poszukiwanie duchowe, i często mówiłem o tym w ten sposób, ale tak naprawdę było to poszukiwanie intelektualne. Moim celem było zoptymalizowanie moich własnych przekonań na temat rzeczywistości – mojego osobistego systemu operacyjnego – abym był w stanie robić więcej lepszych rzeczy w krótszym czasie.

To nie był łatwy proces. Zacząłem zajmować się nim już na początku lat 90-tych i wciąż eksperymentuję. Sęk tkwi w tym, że póki nie spróbuję, nie dowiem się jaki efekt przyniesie dane przekonanie. Jest w tym zbyt wiele ukrytej złożoności, by być w stanie wszystko przewidzieć z wyprzedzeniem. Muszę się w to wgłębić i testować. Przykładowo, czy wiara w Boga jest umacniająca, czy osłabiająca? Czy jeśli wierzę w Boga, pozwoli mi to na osiąganie więcej w krótszym czasie, niż będąc ateistą? A jeśli tak, jaki rodzaj wiary w Boga jest najlepszy?

Jak możesz sobie wyobrazić, poważniejszym problemem jest to, że pewne przekonania także redefiniują to, co ja uważam za „rezultaty”. Ale przynajmniej nie zaczynałem od zera, bo przecież szukałem sposobu na „ulepszenie” siebie. Mój system operacyjny już działał. A więc zawsze mogłem porównać moje obecne wyniki z poprzednimi wynikami, a następnie zdecydować, które były dla mnie „lepsze”. Jako że różnica w wynikach była często wyraźna i oczywista, nie było dla mnie problemem wybranie tego, który uważałem za lepszy, nawet jeśli nie wszystko w tych poszukiwaniach rozumiałem. Na przykład, jeśli stałbym się milionerem, powiedziałbym, że to lepszy rezultat niż bycie spłukanym, a cała reszta jest jednakowa. Wielu ludzi się z tym zgodzi. Lepiej być zdrowym, niż chorym. Szczęście jest lepsze od depresji. Lepiej być zakochanym, niż samotnym. Bycie zorganizowanym jest lepsze, niż bycie niezorganizowanym. Produktywność jest lepsza od nieproduktywności. Lepiej być bystrym, niż głupim. Sukces jest lepszy od porażki. Jeśli nie było dla mnie jasne, czy coś było dobrym, czy złym wynikiem, po prostu uważałem go za neutralny. Kiedy miałem wątpliwości, zwyczajnie polegałem na zdrowym rozsądku.

Opisałem już moją drogę przez ów proces próby różnych systemów przekonań w serii „The Meaning Of Life” („Sens życia”), więc nie będę powtarzał tej całej podróży tutaj. Odkryłem, że poprzez wystarczająco dalekie zgłębianie mojego intelektu, zacząłem eksperymenty z różnymi przekonaniami duchowymi, gdyż owe przekonania były zasadnicze w moim eksperymencie rzeczywistości. Ku memu zaskoczeniu odkryłem, że ateizm nie był dla mnie optymalnym systemem przekonań, lecz nie był nim także katolicyzm. Zaobserwowałem, że były one dla mnie „suboptymalne”. System przekonań, który utrzymuję dzisiaj i który stworzył dla mnie jak dotąd najlepsze rezultaty jest całkiem bliski buddyzmowi. Jednak wielu twierdzi, że buddyzm w gruncie rzeczy nie jest religią, i powiedziałbym, że mają rację. Wyjaśniłem kilka szczegółów tego systemu przekonań w „Overcoming Fear” („Pokonywanie strachu”) i jak pozwolił mi on puścić strach.

Głównym powodem, dla którego eksperymentowałem z różnymi systemami przekonań była chęć odkrycia, które z nich wydaje się być najbardziej inteligentne. Chodzi tu o efektywność. Rok 2005 był dla mnie najlepszym rokiem w życiu – bez wątpienia – i oczekuję, że 2006 będzie jeszcze lepszy. 99% moich rezultatów przypisuję moim przekonaniom na temat rzeczywistości – mojemu osobistemu systemowi operacyjnemu. Mój obecny SO (Pavlina 2005) dyktuje moje myśli i działania, a co za tym idzie także efekty. Według moich standardów, był to wybitny rok osiągania więcej lepszych rezultatów w krótszym czasie. Twoje przekonania prawdopodobnie będą inne, więc nie możesz wartościować swoich wyników w ten sam sposób, co ja. I to jest całkowicie w porządku. Nie sugeruję tu, że chciałbyś osiągać moje rezultaty. Daję ci jedynie do zrozumienia, że możesz zmienić i udoskonalić swój system operacyjny, by osiągnąć najlepsze dla ciebie wyniki. Ty jesteś osobą, która musi przeprowadzić samo-rozpoznanie, by zdecydować, czy funkcjonujesz optymalnie lub czy mógłbyś coś ulepszyć. Nikt inny nie może zrobić tego za ciebie. Czy twój software (twoje myśli i zachowanie) działa gładko i sprawnie, czy masz problemy z błędami takimi jak strach przed porażką, zwłoką lub depresją?

Przeprowadź samo-rozpoznanie tworząc trzy listy: 1) nowe właściwości do dodania, 2) możliwości ulepszenia i zoptymalizowania istniejących właściwości, 3) błędy lub wady, które chciałbyś naprawić. To podsunie ci pomysły na to, gdzie potrzebujesz wprowadzić zmiany w swoich systemach przekonań. Przykładowo, jeśli chciałbyś nauczyć się grać na jakimś instrumencie (nowym programie, który działa w twoim umyśle), możesz zauważyć, że twój SO wyświetla błąd: „Nie jestem osobą muzykalną.” Więc musisz naprawić OS i przeprogramować to ograniczające przekonanie zanim zainstalujesz nowy software, który pozwoli ci nauczyć się grać na nowym instrumencie. Takie przekonania mogą wyglądać następująco: „Jestem muzykalną osobą”, „Kocham muzykę” i |Mogę i nauczę się grać na każdym instrumencie, na jaki tylko nastawię mój umysł”.

Najważniejsze w moim obecnym systemie przekonań jest to, jak rozpoznaję siebie. Nie postrzegam się jako fizyczne ciało żyjące w fizycznym świecie. A raczej widzę całą rzeczywistość jako istniejącą wewnątrz czystej świadomości i postrzegam siebie (to, co uważam za „siebie”) jako tę świadomość, a nie fizyczne ciało. Mam ciało fizyczne, tak samo, jak mam palce u rąk i nóg, lecz jest to tylko jedna część mnie. Postrzegam rzeczywistość w sposób, w jaki większość ludzi postrzegałoby swoje sny z perspektywy jawy. Gdy przypominasz sobie jeden ze swoich snów, widzisz go jako mentalne doświadczenie dziejące się w twojej świadomości. „Ty” w rzeczywistości nie jesteś owym ciałem we śnie – to osoba leżąca w łóżku i śniąca. Wszystko we śnie dzieje się wewnątrz twojej świadomości, a prawdziwy ty jest tym, kto właśnie śni, a nie coś w samym śnie. Jakkolwiek dziwnie to może brzmieć, oto jak postrzegam moją rzeczywistość.

Mój obecny system przekonań mógłby wydawać się niezwykły, ale to on właśnie, ze wszystkich, które wypróbowałem, przynosi najlepsze rezultaty. Jestem w stanie idealnie funkcjonować, mogę obierać i osiągać poważne, ambitne cele, nie boję się niepowodzenia ani odrzucenia, mam niezłe dochody, troszczę się o wszystkie moje potrzeby, każdego dnia pomagam ludziom, staram się nie wyrządzać krzywdy i jestem niesamowicie szczęśliwy i optymistycznie nastawiony. Jak dla mnie, jest to inteligentny wybór w porównaniu do tego, jak większość ludzi żyje. Nakierowuję mój intelekt na osiąganie najwspanialszej możliwej efektywności, dla najwyższego dobra. Lecz te rezultaty nie powstały jedynie z podejmowania różnych działań. Gdyby to tylko było takie proste. Musiałem kopać znacznie głębiej i naprawić SO, zanim mogłem zainstalować programy jak Pokój 5.0, Radość 7.1, Obfitość 3.2 i Wkład 4.0. Gdy próbowałem zainstalować takie programy przed ulepszeniem mojego SO, zawsze psuły się z powodu braku kompatybilności. Cholerne sterowniki!

Jeśli rzeczywistość ma miejsce wewnątrz świadomości, to całe życie jest wyrażeniem samej świadomości. Uświadomienie sobie tego nie czyni mnie biernym, jak wielu ludzi mogłoby przypuszczać – wręcz przeciwnie. Usuwa ono strach, więc mogę podejmować działanie swobodniej i osiągać rezultaty z mniejszym wysiłkiem. Zamiast widzieć konflikty jako ja kontra one, postrzegam je jako coś wydarzającego się pomiędzy różnymi aspektami mojej własnej świadomości. Wtedy ode mnie zależy decyzja, jak chciałbym rozwiązać te konflikty przez wprowadzanie zmian wewnątrz mnie.

Jakąkolwiek zmianę pragnę zaprowadzić w świecie, pracuję najpierw nad zamanifestowaniem tej zmiany w sobie. Owe zmiany promieniują ze mnie na cały świat… przez całą świadomą kreację. Oto jak mogę zmienić świat na lepsze. Tak jak wirus, każde udoskonalenie mojego SO prędzej czy później wpływa również na innych. Oczywiście szkody mogą mieć ten sam efekt i dlatego właśnie ważne jest rozpatrywanie długoterminowych konsekwencji wszelkich zmian.

Moje ciało jest podstawowym narzędziem przez które współdziałam z całą świadomą kreacją. Wpływam na całą świadomość poprzez moje myśli i działania. Ja decyduję, jak świadomość sama w sobie powinna wyglądać, dla najwyższego dobra wszystkich, a następnie zmierzam do ucieleśnienia tych cech. Przykładowo, jeśli pragnę, by świat żył w pokoju, pracuję nad tym, bym ja sam żył w pokoju. Chcę, by istnienie świata miało powód, dlatego skupiam moje życie na jakimś celu. Pragnę, żeby świat był współodczuwający, więc nie zgadzam się na krzywdzenie zwierząt lub ludzi. Chcę, by świat był odważny, więc chętnie staję z moimi lękami twarzą w twarz.

Jeśli widzę konflikt na świecie, interpretuję go jako konflikt w sobie. Gdy rozwiązałem konflikt w sobie, zrobiłem już wszystko, co mogłem zrobić. Nie mogę wyeliminować konfliktów przez tworzenie nowych. Mogę wyeliminować go likwidując go najpierw wewnątrz mnie, osiągając stan pokoju, a następnie promieniując tym pokojem na świat. Próba zmuszenia ludzi do zmian jest daremna. Nie mogę nauczyć nikogo, jak obsługiwać program „Pokój”, dopóki oni nie udoskonalą swojego SO, by pozwolić takiemu programowi działać, a takie udoskonalenia mogą być wprowadzone tylko poprzez świadomy wybór, nigdy siłą. Jeśli chcę, mogę zmusić ludzi do włączenia programów takich jak Strach, Chciwość i Tchórzostwo ale jest tak tylko dlatego, że owe programy mają znacznie mniejsze wymagania niż Pokój, Odwaga i inne bardziej wymagające programy. Nawet zwierzęta mogą z nich korzystać.

Jeśli tylko staję się świadomym konfliktu, który powoduje nagły przypływ emocji we mnie, wtedy wiem, że jest to konflikt, który muszę rozwiązać w sobie. Nie mogę z czystym sumieniem wybrać ignorowanie go. Wielu ludzi staje się świadomym czegoś, co ich wewnętrznie rozdziera i wtedy odwracają się do tego plecami, w strachu. Robię wszystko, żeby sobie na to nie pozwalać, ponieważ zawęża to moją świadomość. Sprawia, że jestem mniej ludzki.

Przykładowo, jeśli oglądasz wideo o hodowli fabrycznej i widzisz torturę zwierząt, czy czujesz jakieś współczucie? Czy w ogóle czujesz, że sprzeciwiasz się temu, gdy stajesz się świadomy takich rzeczy? Czy łączysz to cierpienie ze swym wyborem jedzenia… ze swoim obiadem? Czy pojmujesz tę informację świadomie i wprowadzasz ją w swój model świata, tak, by podejmować mądrzejsze decyzje, czy próbujesz to ignorować, jednocześnie zmniejszając swą inteligencję?

Rozwiązałem taki konflikt w sobie przez świadomy wybór weganizmu. Kiedy tylko zdałem sobie sprawę, jak moje działania przyczyniały się do takiej brutalności i cierpienia, nie mogłem w tym trwać. Zawężałoby to moją świadomość do zrobienia czegoś, co uważałem za krzywdzące. Nie pozwoliłem sobie zignorować tych danych i nie próbowałem wmówić sobie, że takie działania są w porządku, bez względu na to, co inni robili. Jest wiele konfliktów, nad których rozwiązaniem ciągle pracuję. Wolę akceptować konflikt, niż go unikać. Po prostu mówię sobie: „Tak, istnieje problem, który czeka na rozwiązanie. Ale nie jestem jeszcze wystarczająco silny, by zabrać się za niego w tej chwili.” Następnie koncentruję się na intencji otrzymania siły, jakiej potrzebuję do zmiany i prędzej czy później dostaję ją. I za każdym razem, gdy jestem w stanie rozwiązywać takie konflikty wewnątrz siebie i przestaję zasilać „tamto” cierpienie, doświadczam większego pokoju i szczęścia, oraz czuję, że staję się coraz bardziej świadomy i przytomny. Właściwie czuję się tak, jakbym doświadczył nowszej wersji mentalności.

Nie jest to łatwy sposób życia, ale taki, który wydaje mi się najrozsądniejszy. Jedną z moich zasad dla takiego życia jest dostrzeganie informacji. Muszę wyjaśnić każdą część informacji, jakiej jestem świadomy. Jeśli wiem, że ludzie cierpią gdzieś w świecie, muszę wziąć to pod uwagę decydując się, jak żyć, szczególnie jeśli zaczynam być świadom mojego wkładu w tę sprawę. Jeśli przygotowuję dla siebie posiłek, muszę rozważyć konsekwencje moich wyborów. Na przykład, nie korzystam z usług pewnych firm, takich jak McDonald’s albo Burger King, bo nie chcę mieć wkładu w konsekwencje, do jakich owe firmy doprowadzają. Daleki jestem od perfekcji jeśli chodzi o tę zasadę, ale każdego roku staję się silniejszy i bardziej wytrwały. Jest to trwający, rozwijający proces.

Kiedy tylko rozwiążę te konflikty w sobie, nie tylko zaprzestaję stwarzać je dla siebie, lecz zmiana, która się we mnie pojawia, promieniuje na cały świat dzięki moim działaniom. Mój wybór weganizmu nakłania innych do rozważenia tego, spróbowania, a nawet przyjęcia. Ale to pojawia się głównie jako rezultat moich wewnętrznych zmian w tożsamości, naturalna konsekwencja tego, kim się stałem, a nie przez to, że całymi dniami usilnie próbuję namawiać ludzi do weganizmu. Tak naprawdę uważam, że próba namawiania ludzi, by zmienili swoje poglądy, jest w dużej mierze stratą czasu. To zwykle kończy się frustracją; utrzymuje konflikt. Bardziej efektywne jest pomaganie ludziom rozszerzyć ich świadomość, a później pozwolić im decydować za siebie. Na moim obecnym poziomie świadomości, weganizm jest zwyczajnie rozsądnym wyborem. Gdybym wybrał inaczej, wymagało by to ode mnie świadomego wyboru krzywdzenia siebie, popierania tortury i rzezi zwierząt, utrzymywania krzywdy ludzi, którzy zamknięci są w obecnym systemie, bezwstydnego marnowania zasobów i poważnego niszczenia środowiska. Jeśli biorę udział w tym bólu i cierpieniu, zapraszam je do siebie. Staję się bardziej bezduszną, mniej współczującą, bardziej brutalną osobą. Kawałek mojej boskości jest zakopywany pod warstwą strachu. Jedyną rzeczą, dla której miałbym to dziś zrobić, byłoby zmniejszenie mojej przytomności… zapomnienie, czego stałem się świadomy… ignorowanie informacji. Jeśli sprzeciwiam się akceptowaniu konsekwencji moich działań (poza strachem), znaczy to, że cierpienie i okrucieństwo będzie się działo przeze mnie. Mogę żyć z tą świadomością, ale nigdy nie będę mógł uciec od odpowiedzialności. Dla mnie nie jest to duchowy wybór. To wybór intelektualny. Powodowanie niepotrzebnego cierpienia nie jest dla mnie inteligentne. Nie chodzę po okolicy torturując i zabijając zwierzęta innych ludzi, więc dlaczego miałbym płacić komuś, by to dla mnie zrobił? Kupiłbyś wymówkę, że zrobienie tego było dla mnie absolutnie w porządku, bo twój kotek okazał się być przepyszny?

Wielu ludzi mogłoby pomyśleć, że są to poglądy duchowe. Mieliby rację. Ale są to głównie poglądy intelektualne. W tym miejscu nie ma konfliktu między inteligencją, a duchowością. Oba zmierzają w tym samym kierunku. Ja widzę to tak, że jeśli pragnę inteligentnie pomóc w wyleczeniu jakiegoś problemu świata, duchowe poglądy umacniają mnie w zajęciu się tą sprawą. Całe moje życie jest skupione wokół ulepszania świadomej kreacji – nie tylko mnie, ale wszystkiego, co wpada w moje pole postrzegania. Ten cel jest dla mnie bardziej istotny od pieniędzy, od wspinania się po szczeblach kariery, od mojego poczucia bezpieczeństwa. Jestem w stanie wykorzystać moją energię i środki do tego zajęcia bez strachu przed porażką lub odrzuceniem. Jeśli mi się nie uda, stanie się tak dlatego, że wszechświat mnie powstrzymał, a nie dlatego, że bałem się spróbować. Mogę zrobić wszystko, co w mojej mocy, a jeśli to ostatecznie doprowadzi do dezaprobaty wszechświata, wtedy zaakceptuję jego zdanie.

Jeśli ta planeta ma być zmieniona na lepsze, najpierw my jako indywidualiści musimy zmienić siebie. Kiedy tylko staniesz się świadomy konfliktu w świecie, zdaj sobie sprawę, że tylko postrzegasz go jako konflikt, bo natyka się on na coś, co jest już wewnątrz ciebie. To sygnał, by rozwiązać problem wewnątrz siebie. Dopóki nie rozwiążesz go w sobie, nie będziesz mógł rozwiązać problemu na świecie. To bez sensu narzekać na problemy świata, jeśli nieustannie mamy w nie wkład. Musimy zacząć od zaniechania naszego udziału w konflikcie i cierpieniu. Najpierw musimy osiągnąć pokój w sobie. Dopiero wtedy możemy pokazać ten pokój światu i zachęcać innych do wprowadzania podobnych zmian.

W moim systemie przekonań nie ma oddzielenia pomiędzy mną, a innymi ludźmi. Wszyscy jesteśmy częściami tej samej, rozwijającej się świadomości. Jeśli jeden byt krzywdzi drugi, konflikt ten jest projekcją dwóch przeciwstawnych myśli wewnątrz samej świadomości. Rozwiązujemy te konflikty przez stawanie się bardziej świadomymi – badamy problem i podejmujemy najbardziej inteligentny wybór, jaki możemy. To rodzi efekt poszerzania naszej świadomości. Doświadczamy osobistego wzrostu, a co za tym idzie jesteśmy w stanie rozwiązywać jeszcze większe konflikty i tworzyć jeszcze głębszy pokój. Jak Kahlil Gibran napisał w „Proroku”: „Im głębiej ból przenika wasze istnienie, tym większą radość możecie w nim pomieścić.”

Jeden z kluczowych konfliktów, jakie mamy w sobie rozwiązać, jest ten dotyczący inteligencji i duchowości. Widzę, że staje się to ważną, ogólnoświatową sprawą i podejrzewam, że w przyszłości jeszcze bardziej zyska na znaczeniu. Na Ziemi przejawia się to w klasycznych formach: Zachód kontra Wschód, konserwatywny kontra liberalny, mężczyzna kontra kobieta, materia kontra energia. Postrzegamy fizyczny i duchowy jako oddzielne i różne, ale wielu z nas zaczyna zwalniać tę osłonę separacji i kreować życie reprezentujące jedność tych pozornych przeciwieństw.

Być może jesteś osobą, która uważa siebie za o wiele bardziej intelektualną, niż duchową istotę. Myślę, że to dobrze. Zbyt często tak zwana duchowość jest używana jako narzędzie manipulacji i kontroli, albo dochodzi do tego, że jakiekolwiek połączenie z racjonalnością pozostawiane jest daleko w tyle. Przez wystarczająco głębokie zgłębianie swojego intelektu, prędzej czy później zaczniesz stawiać czoło ograniczeniom własnego mentalnego systemu operacyjnego. Dobrym sposobem na szukanie wad jest pytanie siebie: „Czego się boję? Czy te lęki są logiczne i racjonalne, czy niepotrzebnie mnie zatrzymują?” To są bardzo praktyczne, bezpośrednie pytania. Jeśli boisz się porażki lub odrzucenia, twoje perspektywy życiowe na pewno będą ograniczone. Twoje wyniki z pewnością na tym ucierpią. Lecz jeśli potrafisz usunąć błędy swego własnego mentalnego SO i całkowicie wyeliminować strach, twoje życie zacznie biec bardziej gładko. Będziesz w stanie robić więcej lepszych rzeczy w krótszym okresie czasu.

Ostatecznie proces usuwania błędów i ulepszania systemu doprowadzi cię do momentu, w którym zaczniesz poddawać w wątpliwość swoje najgłębiej zachowane poglądy na temat rzeczywistości, te, które większość ludzi uważa za duchowe z natury. Nie ma potrzeby bać się tego doświadczenia. Twoje religijne i duchowe przekonania są częścią twojego systemu operacyjnego. W rzeczywistości są jądrem, na którym opierają się wszystkie twoje inne programy (kody). Jeśli twoje jądro zawiera błędy, albo działa suboptymalnie, twoje rezultaty w życiu będą stale suboptymalne. Żaden z programów nie zadziała poprawnie. Twoje myśli i działania będą bezładną mieszaniną absurdów. Często będziesz mógł poczuć, że walczysz sam z sobą w swym umyśle. To tak, jak próba zrobienia czegoś sensownego z kodem IRS tax, który obecnie ma długość 12 Biblii.

Jednakże, jeśli potrafisz naprawić choć jeden mały błąd albo wprowadzić jedno, drobne ulepszenie do twojego jądra duchowych poglądów, może to znacząco wpłynąć na twoje rezultaty. Wpłynie to na wszystkie programy, które działają „na powierzchni”. Odtąd wszystkie twoje myśli i działania będą inne. Kilka rzeczy, dzięki zmianie duchowych poglądów, zmieni twoje rezultaty w życiu tak radykalnie. Lecz ten rodzaj optymalizacji wymaga największej inteligencji.

Zainteresuj się swoimi najświętszymi wierzeniami. Zadawaj pytania. Czy jest Bóg? Jeśli tak, to jaka jest Jego natura? Czy istnieje życie po śmierci, a jeśli tak, jak mogłoby wyglądać? Czy doświadczenia parapsychiczne są możliwe, a jeśli tak, to jak się przejawiają?

Podczas selekcjonowania przekonań, najpierw dąż do prawdy, a następnie do umacniania. Najpierw pragnij, by twoje przekonania były zgodne z twoim istniejącym pojęciem rzeczywistości. Fałsz nie sprzyja umacnianiu. Wiara, że Ziemia jest płaska, nie pomoże ci. Ale dlatego, że jest wiele luk w naszej wiedzy o świecie, wciąż pozostanie wiele niewiadomych tam, gdzie nie możesz być pewien tej, czy innej drogi. Znane fakty nie dostarczają wystarczających informacji. Wypełnij luki przez wybieranie przekonań, które umacniają cię w osiąganiu najlepszych efektów. Ta część wymaga wielu eksperymentów i cierpliwości. Przede wszystkim, pozostań otwarty na możliwości zmiany swoich przekonań, nawet tych najświętszych, ponieważ dążysz do prawdy i większego umocnienia. Nigdy nie zakładaj, że twój system operacyjny jest już wolny od wad i optymalny. Ulepszanie to proces trwający całe życie i czasami, aby osiągnąć korzyści, musisz wrócić się i przyjrzeć dawnemu programowi, który wtedy uważałeś za bezbłędny.

Przekonania pojawiają się w skali od niepewności do pewności. Jeśli „1” znaczy, że całkiem wątpisz, a „10”, że jesteś absolutnie pewny, wielu swoim przekonaniom przyporządkujesz ocenę 4-7. W przeciwieństwie do hardware’u komputera, twój hardware nie jest binarny. Jesteś w stanie poradzić sobie z odcieniami szarości. Masz zdolność bardzo dobrego dostosowania. Podczas gdy zwykły komputer cyfrowy musi radzić sobie z nieostrymi informacjami przez software, te zdolności są już wbudowane w twój hardware. Możesz dostosować „suwak” pewności dla każdego przekonania. Nawet jeśli utrzymasz te same przekonania, co wczoraj, możesz osiągnąć inne efekty przez wzbudzanie podejrzenia w stosunku do przekonań albo przez zaniżenie przekonań do zwykłych podejrzeń. Możesz wybrać, że staniesz się pewny tego, co wtedy poddawałeś w wątpliwość, albo że zaczniesz kwestionować i poddawać w wątpliwość to, co początkowo uważałeś za fakt. Jednakże, nie musisz starać się sprawić, by każdy pogląd uzyskał „1” albo „10”. Tak naprawdę, jedną z kluczowych możliwości naszej gąbczastej sieci neuronowej jest jej zdolność do radzenia sobie ze zmianą i niejasnością. Możemy rozpoznać ludzi, mimo, że mają nową fryzurę. Możemy z powodzeniem wykonywać dawne zadania w nowych warunkach. Możemy dobrze funkcjonować z niejasnymi przekonaniami.

To, w co wierzysz, zależy od ciebie. Ale pozwól, by zależało to od ciebie celowo. Wybieraj swoje przekonania przytomnie.

Jeśli nie wybierasz swoich przekonań świadomie, wtedy ktoś inny zrobi to za ciebie. Ktoś pojawi się i zaprogramuje cię do osiągnięcia ich rezultatów, które mogą nie być rezultatami, które ty wybrałbyś dla siebie. Bądź świadomy, że już teraz jesteś programowany. Mass media prawdopodobnie miały ogromny wpływ na twoje rdzenne poglądy. Jeśli pracujesz dla wielkiej korporacji, to praktycznie pewne, że mają zamiar pracować nad twoimi przekonaniami, formować cię tak, byś służył ich, a niekoniecznie twoim, celom. Czy przypadkiem twój system operacyjny nie jest zarażony wirusem konsumpcji? A co ze strachem przed uszkodzeniem firewall’a? Czy znajdę SLUCHAC_MOJEGO_SZEFA.EXE na twojej liście aktywnych programów?

Masz możliwość ulepszenia swego systemu operacyjnego. Nawet jeśli poważnie lekceważyłeś jego utrzymanie, nigdy nie jest za późno, by wprowadzić zmiany na lepsze. Jeśli nie podoba ci się, co świat ci zainstalował, możesz to odinstalować. Jeśli napotykasz przekonania, które wydają ci się bardziej umacniające, możesz je zainstalować. Prawdopodobnie nie chcesz skorzystać z możliwości usunięcia wszystkich plików i ponownego powrotu do niemowlęctwa, więc wciąż możesz naprawiać błędy i optymalizować program w trakcie działania komputera. To jedna z najlepszych rzeczy w życiu jako człowiek. Możemy od razu ulepszać nasz software i nie ma potrzeby restartu systemu.

Każde przekonanie to wybór. Bardzo niewielu ludzi zdaje sobie z tego sprawę, bo oni nigdy nie podejmowali takich wyborów świadomie. Ale gdy uświadomisz sobie, że twoje przekonania są wyborami, i że możesz je zmienić przez inteligentne podejmowanie decyzji, będziesz miał znacznie większą kontrolę nad swoim hardware’m i efektami, jakie osiąga. Jeśli nie podobają ci się owoce, jakie zbierasz, możesz zmienić swój program.

Możesz wszystkich nabrać, że jesteś ofiarą świata, ale mnie nie oszukasz. Ty i ja jesteśmy w pełni odpowiedzialni za to, co do niego wnosimy, pośrednio, czy też bezpośrednio. Możesz zrezygnować z kontroli, ale nigdy nie porzucisz odpowiedzialności. W każdej chwili stoisz przed wyborem pomiędzy życiem z wypieraniem i ignorowaniem informacji, albo życiem świadomym, mobilizującym odwagę, by działać dla najwyższego dobra. Jeżeli jeszcze świadomie nie wybrałeś tego drugiego, to znaczy, że wybrałeś pierwsze. Ale nigdy nie jest za późno, aby zmienić zdanie.

Tłumaczenie: Anna Skwarek (amaZona)
Prawa autorskie artykułu © 2006: Steve Pavlina
This article is copyright © 2006 by Steve Pavlina

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *